lub Zarejestruj się aby założyć posty i tematy.

jak poznałam siebie

Chciałabym opowiedzieć swoją historię o tym jak rozpoczęła się moja piękna przygoda z bieganiem - jestem raczej gadułą, więc takie opowiadanie sprawia mi wiele przyjemności, a przy okazji istnieje choć cień szansy, że ktoś pewnego dnia ubierze buty i po prostu pobiegnie przed siebie.. kiedyś raczej byłam dziewczyną, która unikała zajęć z wf-u (nigdy nie byłam dobra w koszykówkę i zawsze się bałam grać w siatkówkę). Byłam raczej dziewczyną, której brakowało koordynacji ruchowej (i nie, teraz nie przeczę, że to magicznie zniknęło :D), po prostu chodziłam bo musiałam. Skończyłam szkołę średnią i nie wiedzieć czemu nie mogłam zdecydować kim chcę być w przyszłości, jaki zawód wybrać... od słowa do słowa, spakowałam się i wykorzystałam okazję by wyjechać poza granice Polski by zaoszczędzić pieniążki na mieszkanie no i dojść do tego co robić i gdzie jest moje miejsce na tym świecie. I to co robiłam to była jedna z bardziej trudnych decyzji... umierałam z tęsknoty.. tęskniłam za rodzicami, bratem, za psem, a babcią, za wszystkimi którzy nie mogli polecieć ze mną, za kinem, nawet za pogodą. Pracowałam dzielnie, lecz wolne wieczory lub dni sprawiały, że nie było łatwo. Dziękowałam za to, że istnieje telefon komórkowy i skype.. ale to nadal było zbyt mało bo czasem każde z nas ma czegoś dość i dzień nie jest taki jakby się chciało... szczerze mówiąc nie wiem co mnie po raz pierwszy pchnęło do jednej z lepszych decyzji w moim życiu.. może fakt, że nie padał deszcz? Może piękny zachód słońca, na który nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi, może dzień pełen emocji? Ubrałam buty, wstępnie ich zastosowanie było przeznaczone na zajęcia fitness - i wyszłam na świeże powietrze. Usiadłam, nabrałam w płuca pełny oddech świeżego powietrza i włączyłam w słuchawkach ulubioną piosenkę... i zrobiłam pierwszy krok, a raczej kroki 😉 pobiegłam deptakiem wzdłuż morza (takie zimne, Szkockie), wsłuchiwałam się w muzykę i biegałam po prostu przed siebie.. w pewniej chwili poczułam zmęczenie i w ten sam sposób po małej przerwie postanowiłam wrócić. Szczęśliwa, czułam, że jest łatwiej, że nie jestem przygnębiona... poczułam coś co do dziś sprawia, że na wspomnienie tej chwili po prostu się uśmiecham. To co się wydarzyło tamtego wieczoru wiele zmieniło. Bieganie mnie nauczyło jak ze sobą żyć, jak poukładać sobie w głowie wiele spraw- niejednokrotnie beznadziejnych, jak nauczyć się odpuszczać to co zle, jak się mniej przejmować, skąd brać siłę by się nie poddawać, by walczyć o swoje i co najważniejsze.. bieganie nauczyło mnie dzielnie iść do przed siebie, z podniesioną głową i pozwalało przetrwać gorsze chwile i dni... i wydaje mi się, że dzięki temu co wydarzyło się już 8 lat temu sprawiło to, ze jestem teraz tym kim jestem. Może zabrzmi to banalnie ale tak jest, tak czuję. A kim jestem? Jestem uśmiechniętą dziewczyną, która jest uparta, dąży do spełnienia swoich marzeń, do realizacji celu i łatwo nie odpuszcza. Jestem osobą, która cieszy się z małych rzeczy, nie potrzebuję wiele by docenić to co mam.. a co mam? Dzięki temu, że zaczęłam biegać...było łatwiej wytrwać. Po 3,5 roku wróciłam do Polski, wiedząc kim chce być.. poszłam na studia i dziś jestem pielęgniarką, która traktuje pacjenta tak jak sama chciałaby być potraktowana przez drugą osobę. W tym samym czasie gdy rozpoczęłam studia, poznałam mojego obecnego męża. Walczę o swoje marzenia i nadal biegam. Bieganie przyniosło mi wiele medali, pakietów startowych i takich tam 😉 ale co najważniejsze do dziś jest odskocznią po trudnym dniu (od marca gdy kończę dyżur w szpitalu to biegam.. biegam do domu, robię to nadal, a wszystko się zaczęło gdy zamknęli lasy, a ja nie mogę bez tego żyć :D), gdy mam dzień w którym ciężko się zebrać no wiecie taki gorszy dzień „nie chce mi się dzień” to bieganie również pomaga... dzięki temu mam wiele pięknych wspomnień, wiele zawodów, które były i są dla mnie ważnym elementem w bieganiu.. dzięki temu uzbierałam prawie 1000 zł za charytatywny półmaraton w Warszawie i dzięki temu wysłałam każdemu pocztówkę w podziękowaniu za pomoc, a ja cały bieg uśmiechałam się jak dziecko, które jest kochane przez rodziców i innym razem płakałam po ukończeniu maratonu... to piękne chwile, za które zawsze będę wdzięczna i cieszę się, że biegam. Dzięki temu ŻYJĘ i jestem szczęśliwa.